piątek, 17 lutego 2017

Przedmioty na siódmym semestrze lubelskiej weterynarii

Patomorfologia
W tym semestrze zaczynają się sekcje! Może nie jest to najbardziej pasjonująca rzecz pod słońcem, ale wszystko lepsze niż oglądanie szkiełek. Każdy musi mieć foliowe ochraniacze na buty (jakieś crocsy czy inne klapki nie mają sensu, bo na sali sekcyjnej jest zawsze mokro), a osoby sekcjonujące potrzebują dodatkowego fartucha - fizelinowy, foliowy, z długim rękawem, bez rękawów - wszystko opcjonalne. Sekcję wykonują dwie-trzy osoby. Na ćwiczeniach są zazwyczaj trzy zwierzaki. Przy każdym stole musi być też dodatkowo protokolant, który będzie zapisywał wszystko, co stwierdzą osoby sekcjonujące. Sekcje robi się zwykłymi nożami, zapomnijcie o filigranowych skalpelach. Dodatkowo bywa dość... brutalnie (moim ulubiony momentem jest wyszarpywanie przełyku wraz z tchawicą). Zapachy na sali zależą od tego, jaki materiał akurat się trafił, ale cóż, nigdy nie są to fiołki. Raz zdarzyła się taka sytuacja, że po wstępnym otwarciu okazało się, że pies grozi eksplozją i pan techniczny szybko musiał go ewakuować.
Żeby zaliczyć semestr, każdy musi zrobić przynajmniej jedna sekcję i oddać z niej idealnie napisany protokół. Niektórzy prowadzący wymagają przy tej okazji odpowiedzi ustnej na zadany temat.

Parazytologia
Ćwiczenia jak to ćwiczenia - nic porywającego.
Egzamin ma formę testową, pytań jest 120, ołówki i gumki dostajemy od Zakładu. Przed egzaminem odbywa się też wręczenie nagród za najlepszy wpis w książce stażowej. Chyba kiedyś już o tym pisałam. Każdy członek zwycięskiego zespołu (lub zespołów) dostaje drewnianego węża. Na wyróżnienie mogą też liczyć członkowie kółka parazytologicznego. W tym roku otrzymali jakieś wypasione obiektywy do smartfonów. Wracając do samego egzaminu - spora część pytań się powtarza, ale uwaga, w treści potrafi być zmienione jedno słówko, które przewraca sens do góry nogami.
Można być zwolnionym, ale warunki tego nie są mi do końca znane. Wiem, że wybrańcy muszą zaliczyć tylko test ze stawonogów zamiast całego egzaminu.

Radiologia 
Coś na co wszyscy czekali, czyli odczytywanie zamazanych, czarno-białych obrazków. I tutaj krótko i bez ściemy - przedmiot da Wam naprawdę dobre podstawy. Wiadomo, że nie uda się przekazać wiedzy i doświadczenia, które ludzie zdobywają przez całe życie na kursie, który trwa raptem jeden semestr. Ale podstawowe zmiany będziecie umieli rozpoznać. Mówię tu o RTG, ponieważ co do USG... No cóż. Poświęcone mu były raptem jedne ćwiczenia.
Kolokwium jest tylko jedno, ale za to na każdych zajęciach jest odpytywanie na ocenę. Każdy musi mieć jedną ocenę z odpowiedzi przed i jedną po kolokwium. Warto się zgłaszać, zwłaszcza od razu na początku semestru.
Egzamin jest ustny. Dostaje się przypadek kliniczny do rozwikłania, kilka pytań z teorii i pięć zdjęć do opisu.
Tutaj warto złapać zwolnienie. Za średnią minimum 4,5 z całego semestru, dostaje się możliwość przyjścia na przedtermin. Szczęśliwcy ci dostają jedynie zestaw zdjęć do rozpoznania.

Choroby zakaźne koni 
Sucha teoria. Tylko tyle mam do powiedzenia odnośnie zajęć.
Egzamin przypomina trochę zaliczenie mikrobiologii. Pytanie w stylu "gorączka zachodniego nilu jako zoonoza" i pisz wszystko, ale nie może być za dużo, za mało też nie, a jak będzie nie na temat, to w ogóle przepadłeś.

Choroby wewnętrzne koni 
Ćwiczenia są teoretyczne i praktyczne, zależy jak się trafi. Doktor P. prowadzi zajęcia w genialny sposób, wszystko zostaje w głowie, nie czepia się szczegółów, przekazuje najważniejsze rzeczy. Jak jest u innych - nie wiem. Forma kolokwiów zależy od prowadzącego. Egzamin zazwyczaj był praktyczny i teoretyczny, w tym roku musieliśmy się zmierzyć jedynie z teorią.
Można mieć przedtermin za jakąś przyzwoitą średnią i udział w sekcji hipiatrycznej.

Higiena mięsa
Któż nie byłby zachwycony dwuipółgodzinnymi ćwiczeniami, na których omawiane są wszystkie procedury dotyczące uboju zwierząt i badania mięsa? Do tego dochodzą jeszcze wyjazdy do rzeźni. Czegóż chcieć więcej?
W semestrze są dwa kolokwia. Jedno pisemne, drugie (z włośni) pisemno-ustne.

Higiena mleka
Przedmiot bliźniaczy do poprzedniego, jeszcze bardziej fascynujący. Zwieńczony jest egzaminem testowym.
Dzień po pierwszym terminie egzaminu odbywa się uroczystość zwana Mlecznymi Oscarami. Jest to uroczyste wręczenie indeksów osobie, którym udało się zdać mleko za pierwszym podejściem. Zwycięzcy wyczytywani są z nazwiska, otrzymują brawa i muszą wyjść na środek auli, by odebrać swój indeks z uściskiem dłoni prowadzącego w gratisie.

Zoonozy
Dziwny przedmiot, z którego odbywają się tylko ćwiczenia (i to też co dwa tygodnie). Mieszanka wiedzy z zakazów, parazytologii i mikrobiologii.
Egzamin jest w formie opisowej, ale zarazem dość... przystępnej.

No.. I tak to wygląda.
Tylko tak dziwnie człowiekowi z myślą, że zostały już tylko cztery semestry.