czwartek, 19 marca 2015

Przedmioty na trzecim semestrze lubelskiej weterynarii

Anatomia
Trzeci semestr polega w głównej mierze na zwykłym siedzeniu i oglądaniu prezentacji. Raz na ćwiczeniach były psy, po jednym na każdy stół, a dwa razy egzenteracja (w naszym przypadku z krową nie wyszło, może dostanie ją przyszły rok).
O egzaminie mogę dopowiedzieć tyle, że jest trudny i bardzo szczegółowy. Pytania są głównie z Koniga, łącznie z jakimiś dziwnymi ciekawostkami (typu myszy stawowych), których nie ma w żadnym innym podręczniku. Jak wiadomo, nie każdy może sobie pozwolić na posiadanie tej wielkiej biblii anatomicznej, wiec na pocieszenie mogę powiedzieć, że mi udało się zdać egzamin, nie zaglądając do tej książki. Da się? Da się! Miałam zrobione dobre notatki z Krysiaka i Chomiaka, z których ogarnęłam splanchno, kości przygotowałam z Lutnickiego i słynnego krążącego skryptu, a z mięśni nauczyłam się tylko ich położenia na kończynach i wybrałam różne smaczki, istotne więzadła i temu podobne rzeczy. System całkiem dobry, bo z przyczepów trafiło się może jedno pytanie.
Jeśli ktoś nie zda egzaminu, powtarza tylko trzeci semestr.

Biochemia
O egzaminie pisałam już w notce posesyjnej. Raczej nie mam nic więcej do dodania.

Fizjologia
Jeden z niewielu przedmiotów, gdzie na ćwiczeniach naprawdę coś się dzieje. Potrafią być one świetną zabawą, jeśli trafi się na przyjaznych prowadzących :) Na naprawdę fajne doświadczenia (EKG, odruch nurkowania itd.) trzeba zaczekać do czwartego semestru, ale na trzecim też się coś dzieje - choćby badanie odruchów na odciętej szczurzej nodze.
Każde zajęcia zaczynają się od wejściówki, która wyświetlana jest na rzutniku. Liczba pytań i czas przewidziany na każde zadanie jest zależny od prowadzącego (dlatego może być to 10 pytań i 15 sekund lub 15 pytań i 20 sekund). Z wejściówki zbiera się punkto-oceny. Przykładowo dostajesz trójkę, więc masz trzy punkty. Kiedy jednak dostajesz dwójkę, dostajesz zero punktów. W semestrze należy zebrać bodajże 30 punktów, czyli wychodzi po trzy punkty za zajęcia. Oczywiście zdarza się dostać zera i jest to do nadrobienia - trzeba napisać inne wejściówki na coś więcej niż to minimalne trzy. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że z dwóch zer jeszcze można się wygrzebać, ale z trzema jest już znacznie gorzej.
Osoby, które nie zebrały minimalnej ilości punków z wejściówek, pod koniec semestru muszą pisać rozbójnika. Całkiem sporo osób na roku nie przeszło na dalszy etap fizjologicznej edukacji właśnie przez punktowy deficyt, więc sami rozumiecie, że lepiej uczyć się na bieżąco.
Co do materiałów, to mi wystarcza Krzymowski i notatki z wykładów, ale znajomi sięgają też po Konturka i Ganonga.

Chów i hodowla + technologie w produkcji zwierzęcej
Teoretycznie są to dwa różne przedmioty, praktycznie nie ma żadnej różnicy. Początek jest naprawdę bardzo dobry. Przychodzi pan od krów, który jest przesympatyczny. Z tego działu jest kolokwium, które najwyraźniej wszyscy zdają, bo potem nic o nim nie słychać. Potem zjawia się pan od koni, który w sumie był podobny do swojego poprzednika. Na technologiach dwa czy trzy ćwiczenia prowadzone są przez panią od świń. Mamy wtedy być zajęci w parach projektowaniem własnej świniarni, ale tak naprawdę każdy zrobił to dzień przed terminem oddania projektu. Nie ma problemów z zaliczeniem. Niestety po koniach, krowach i świniach tematy zdają się jakby wyczerpywać. Na ćwiczeniach pojawia się profesor, który prowadzi też wykłady i cóż... Zajęcia nie należą do szczególnie porywających. Sami zobaczycie dlaczego. Niestety nie ma żadnych ćwiczeń ze zwierzętami, a wiem, że na przykład we Wrocławiu tak właśnie jest. Zazdroszczę szczerze.
Egzamin jest całkiem przystępny, pytania się powtarzają. Nie zdają może dwie osoby na grupę.

Paszoznawstwo
Przedmiot dla mnie okrutnie nudny, ale przyznaję uczciwie, że dobrze prowadzony. Na ćwiczeniach oprócz teorii było też rozpoznawanie pasz i ocenianie jakości siana.
Pytania na egzaminie powtarzają się co roku, co nie znaczy, że dużo osób zdaje pierwszy termin :)

Ekonomika
Na zajęcia te składają się same wykłady, które odbyły się w liczbie trzech trzygodzinnych spotkań. Oczywiście były listy, ale i tak nic one nie dawały. Zaliczenia nie zdało całkiem sporo osób. Pytania powtarzają się mniej więcej w połowie.

Fakultety
Należy wybrać dwa z poniższego zestawu
  • Anatomia chirurgiczna małych zwierząt - chyba najciekawszy przedmiot z fakultetów. Ciekawie prowadzony, w dodatku na zajęciach są zwierzęce zwłoki, które studenci mogą preparować.
  • Behawioryzm 
  • Anatomia i fizjologia ptaków - polecam, jeśli kogoś interesują ptasiory, choćby dlatego, że na ostatnich zajęciach jest sekcja zwłok. Nam akurat trafiły się dwie sowy, więc szczęście było ogromne :) Na zwykłej anatomii są jedne zajęcia poświęcone ptakom, ale sami rozumiecie, że to trochę mało.
  • Fizjologia kliniczna - przedmiot, na którym omawiane są tylko takie fizjologiczne smaczki jak przyczyny i skutki otyłości, regulacja cyklu rujowego, alergie... Można wynieść bardzo dużo interesujących informacji
  • Biologia molekularna
  • Pierwsza pomoc - zajęcia są w soboty, ale kończą się bardzo szybko - chyba po dwóch spotkaniach. Chyba nie można na nie narzekać.

Gdybyście mieli jakieś pytania, niezmiennie służę pomocą :)

wtorek, 3 marca 2015

Zmiany, zmiany

Nowy semestr to cały szereg nowości. Nawet na takim przedmiocie jak fizjo, gdzie myśleliśmy, że nic nas nie zaskoczy (poza pytaniami na wejściówkach) okazuje się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Nowi prowadzący (w sumie całkiem pozytywna zmiana) i zapowiedziany… brak rozbójnika. Po akcji z listą nie ma co się łudzić, że jest to tylko straszenie. Trzeba zacisnąć zęby i nie dać się pokonać.
Długo wyczekiwana mikrobiologia nas nie zawiodła. Zapewne wejściówki sprawią, że nakryjemy się nogami i schowamy pod stoły, ale jak na razie sama część praktyczna ćwiczeń jest ciekawa i w dodatku zabawna. Tylko czekać aż Jaszczurka podpali sobie fartuch nad palnikiem lub zakazi się jakimś paskudztwem.
Anatomia topograficzna zdecydowanie nie będzie moim ulubionym przedmiotem, głównie ze względu na formę ćwiczeń. A pomyśleć, że jeszcze parę lat temu na naszej uczelni studenci uczyli się na żywych zwierzętach, a we Wrocławiu na topach robi się sekcje zwłok. Marzenia…
Wprawdzie na fakultety zapisywałam się ze względu na dzień, a nie przedmiot, ale nie sądzę, żebym wyszła na tym jakoś wybitnie źle. Chodzenie na ptaki w zeszłym semestrze całkowicie zniechęciło mnie do tematu, chociaż wcześniej byłam żywo zainteresowana tą tematyką. Natomiast teraz wylądowałam na przedmiotach, na których powinnam zastanawiać się "co ja tu robię?", a o dziwo... Spodobało mi się! 

Jeśli chodzi o zmiany poza uczelnią to udało mi się dostać się na wolontariat do lecznicy, tym razem już nie w moim rodzinnym mieście, a w Lublinie. Byłam naprawdę zaskoczona tym, jak wiele dały mi moje wakacyjne przygody. Uparcie myślałam, że moje umiejętności to jedno wielkie zero, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że wiem wszystko, co tłumaczy mi mój lecznicowy opiekun. Naturalnie nadal działania leków to dla mnie jedna wielka czarna magia (i tak będzie dopóki nie dobrnę do farmy), ale niektóre buteleczki od razu wydały się znajome :)

Teraz trochę inne zmiany… Znowu zaczynają do mnie docierać głosy zachęcające do ucieczki z Lublina. Konkretnie głosy te mówią tyle: wyjeżdżaj do Warszawy/Wrocławia/Olsztyna, bo tutaj niczego praktycznego się nie nauczysz. I nie wiem czy to szaleństwo, nie wiem, czy za parę lat nie będę myśleć zupełnie inaczej, ale… Tej zmiany nie chcę. Miałam już chwile zwątpienia w swoim krótkim jaszczurkowym życiu, ale że jako nigdy nie lubiłam polegać na opiniach innych, stwierdziłam, że muszę się przekonać na własnej skórze. Wyjdę na tym jak Zabłocki na mydle? Mam nadzieję, że nie do końca. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś chce się uczyć, to będzie robił to w każdych warunkach. Jaszczurka ma nadgorliwości aż nadto :)