środa, 28 stycznia 2015

Przed burzą...

Każdy, kto słucha Lao Che, powinien zrozumieć tytuł wpisu :)

Mowa będzie oczywiście o sesji, a raczej o tym, jak udało mi się do niej dotrzeć. W sumie nie było tak trudno. Nie chce mi się nawet podsumowywać tego wszystkiego... Wyjątkiem była oczywiście... fizjologia.

Najpierw byłam zachwycona i przekonana, że nie brakuje mi już punktów - tylko zdać zaległą wejściówkę, najlepiej doprawić ten sukces zdanym kolosem i święty spokój. W sobotę mina zrzedła mi jak stary tynk odpadający ze ściany, gdy skrupulatnie przeliczyłam punkty w swojej karcie i wyszło jak byk, że jednego brakuje. Skomplikowało to mój idealny plan, wymuszając na mnie zdanie wejściówki lub kolokwium na czwórkę. I wiecie co? Udało się :) Moje szczęście dzisiaj wyjątkowo nie zaspało ani też nie było na mnie obrażone. Taki ogrom szczęścia.
Niestety nie we wszystkich przypadkach było tak różowo, bo spora grupa moich znajomych ze wszystkich grup została odesłana na rozbójnika z powodu braku... pół punktu. Pół! To tyle co nic. Zważywszy na fakt, że nasz rok nie miał też bonusowych punktów za obecność na wykładach, uważam ten półpunktowy deficyt za szczególnie bolesny. Nie wiem, skąd taka zmiana ze strony prowadzących, krążą już pewne teorie, ale zachowam je dla siebie. Najważniejsze, że to ja nie muszę uczyć się do tego nieszczęsnego rozbójnika.
Wnioski wyciągnięte z pierwszego semestru fizjo: uczyć się na bieżąco.

Co poza tym działo się w styczniu... Kolokwium z anatomii i kolokwium z biochemii, oba bardzo korzystnie oceniane, zaliczenie pracowni z biochemii (co było całkiem zabawne, bo robiliśmy dokładnie to samo, co na zaliczeniu chemii w pierwszym semestrze - miareczkowaliśmy nadtlenek wodoru roztworem manganianu), zaliczenie z ekonomiki (ostatnio Jaszczurka czuła się tak głupia, usiłując zaliczyć psychologię) i zaliczenie z fizjologii klinicznej.

Niedawno otworzono Innowacyjne Centrum Patologii i Terapii Zwierząt. Do tej pory nie jest jasna kwestia, czy będziemy mieli tam zajęcia ("jeden rabin powie tak, a inny powie nie"), ale pomarzyć nikt nam nie broni. Mam tylko nadzieję, że poniższe zdjęcie nie znaczy, że cały budynek pełen jest takich drobnych niedociągnięć ;)
Zdjęcie ze strony Weterynarz Polski

Nie mogę już się doczekać pożegnania z anatomią (topograficzną łatwiej przetrwać) i biochemią. Z jednej strony trochę się boję tej sławnej mikrobiologii, ale z drugiej chciałabym już zacząć coś nowego. Trzeba tylko przeżyć sesję...
Zapomniałabym o najważniejszym - od nowego semestru zaczynam nową przygodę w nowej lecznicy. Byle do marca!

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wehikuł Czasu

Jaszczurka siedzi i duma. Duma nad blogiem i studiami. Nic mądrego z tego nie wynika, więc postanawia otworzyć wypożyczoną już jakiś czas temu książkę, która miała leżeć na biurku i niczym wyrzut sumienia przypominać o nadchodzącym egzaminie. A tu taka niespodzianka...


Normalnie nie popieram mazania po książkach, ale autentycznie miło było przeczytać te wiadomości. To taki trochę... wehikuł czasu. Najpierw rok 1999, potem 2010... Idę o zakład, że za pięć lat znowu ktoś sięgnie po tą samą książkę, znowu będzie modlił się nad kartkami i myślał rozpaczliwie, że osteologia nie jest do zdania. A potem okażę się, że jednak jest, a za rogiem czeka milion trudniejszych rzeczy... Które też prędzej czy później będą za nami.
Mam nadzieję, że w okolicy 2020 roku ktoś dopisze swoje trzy grosze do tych studenckich wyznań :)

Taki tam motywujący post, gdy oprócz egzaminów wisi nade mną wizja rozbójnika z fizjo... Ale pociesza mnie to, że wszyscy siedzimy w tym po uszy. Takie życie. Jak się powiedziało "A", trzeba teraz lecieć do końca alfabetu.