piątek, 19 grudnia 2014

Podsumowanie grudnia

Kolokwia: 3
Drugie terminy: 0
Wejściówki: 2
Oblane wejściówki: 0

Grudzień liczył sobie raptem trzy tygodnie... Nawet niecałe, zważywszy na fakt, że siedzę już w domu i piję gorące kakao babci. Zleciało błyskawicznie. Była okazja, żeby się zresetować, spotkać ze znajomymi, pójść na łyżwy, urządzić wigilię... Po prostu wspaniale. Tylko niektórzy już zaczynają nieśmiało przebąkiwać, że już niedługo, szybciej niż byśmy chcieli, przyjdzie nam się zmierzyć z demonem zwanym sesją. A i mi - rozpaczliwie próbującej odgonić od siebie czarne myśli - pojawia się w głowie pytanie, jak to możliwe, by zdać anatomię i biochemię?

Biochemia w sumie aż tak mnie nie przeraża. Materiału sporo, ale formę egzaminu znamy, wiemy czego się spodziewać i tak dalej. A anatomia dla mojego roku jest zupełnie nowa. Nie będzie to już odpowiedź u profesora B. (z oczywistych względów), ale egzamin pisemny. Straszą nas nim już od czerwca. Czy faktycznie jest się czego bać? Na razie podchodzimy do tego z rezerwą, ale sam fakt, że jako pierwsi będziemy przez to przechodzić nie jest najmilszy. Okaże się już niedługo, jak to naprawdę będzie. Niestety...

Stało się niesamowite - kolokwium z fizjologii zaliczone w pierwszym terminie! Niby z krwi też się tak udało, ale gdzie tam krew przy nerwowo-mięśniowym, tych wszystkich drogach, receptorach i przekaźnikach. Jeśli chodzi o straty punktowe, to udało się nadrobić tylko pół punktu, ale zawsze to coś, prawda?

Zapowiadana na grudzień egzenteracja krowy okazała się jednym wielkim niewypałem. Stawiliśmy się wszyscy w wiadomym miejscu, stłoczyliśmy dookoła dołu sekcyjnego, przez kilkanaście minut obserwowaliśmy krowie zwłoki... Po czym po pierwszym cięciu okazało się, że z sekcji nic nie będzie, bo krowa się nie rozmroziła. Pan Rysio, wezwany na dywanik, orzekł, że przecież wisiała całe sześć dni (wszyscy zastrzygli uszami, ciekawi, gdzie to można zobaczyć taką wiszącą krowę), a jak studenci teraz dobrze pochuchają to raz dwa się rozmrozi. Niestety, nie zadziałało . Musieliśmy wyjść z ćwiczeń po raptem piętnastu minutach. Szkoda tej krowy. Ciekawa jestem, czy ją zszyją, wpakują z powrotem do lodówki i będzie na egzenterację w przyszłym roku czy może już pójdzie na straty.

Jako że za tydzień Święta, udało mi się znaleźć adekwatną piosenkę, świąteczną i weterynaryjną zarazem. Pozdrawiam Wrocław! Macie śliczną salę od histologii :)
Życzę Wam wszystkim wesołych Świąt, spędzonych dokładnie tak, jak macie na to ochotę. Niech Nowy Rok przyniesie nam wszystkim łatwe egzaminy i stypendium naukowe. A jeśli matura dopiero przed Wami, życzę dostania się na najwspanialszy kierunek świata zwany też weterynarią :)

piątek, 12 grudnia 2014

Fizjologiczna niepewność

Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę
Lecz tracę zmysły, kiedy cię zobaczę
Fizjo, im dłużej ciebie nie oglądam
Szczęśliwsza jestem, jeszcze więcej żądam
I płacząc sobie zadaję pytanie
Czy dostać tróję będzie mi dziś dane?

Gdy z oczu znikniesz, powinnam na długo
Pamiętać by lepiej zdać wejściówkę drugą
Jednakże mimo mych najszczerszych chęci
Wszystko ucieka szybko z mej pamięci
I płacząc sobie zadaję pytanie
Będzie dziś trója? Czy zero dostanę?

Cierpiałam nieraz, nie myślałam wcale
Żeby na blogu swym wylewać żale
Lecz im więcej czasu z tobą, fizjo, siedzę
Tym gorzej coraz twą przyswajam wiedzę
I ciężkie sobie zadaję pytanie
Czy dostać tróję będzie mi dziś dane?

Dla dobrej oceny wiele bym zrobiła
Odważnym krokiem do piekieł wstąpiła
Lecz piekło mam tu teraz na ziemi
Nic mej sytuacji ciężkiej nie zmieni
I płacząc sobie zadaję pytanie
Kiedy się w końcu z tobą ja rozstanę?

Kiedy mój mózg już wiedzę twą pochłonie
Luba mię jakaś spokojność owionie
Wejdę na kolokwium odważnie i śmiało
Napiszę wszystko, pytań będzie mało
I padnie z ust doktora pytanie
Czy pani to pani? Kto zrobił podmianę?

Kiedym dla ciebie piosnkę tą pisała
Miałam się uczyć, wiedza ma jest mała
Pełna zdziwienia, sama nie spostrzegłam 
Jak późna już pora, jak z punktami zaległam 
I zapisałam na końcu pytanie 
Czy w poniedziałek będzie świętowanie?  


Nie traktujcie tego wybryku literackiego na serio... Wiem, że łatwiej nigdy nie będzie, ale czasami lubię sobie ponarzekać, tak po prostu, po ludzku. A gdy można to połączyć z pisaniem, to w ogóle czysta przyjemność.