piątek, 27 czerwca 2014

Materiały na pierwszy rok

Jaszczurka po wielu trudach wreszcie wyniosła się ze swojego studenckiego mieszkania, wlokąc ze sobą zastraszającą ilość dobytku. Największą i najcięższą walizą była ta, w której spakowałam materiały, które udało mi się zgromadzić przez pierwszy rok studiów. Do tego stopnia, że zniesienie jej ze schodów było drogą przez mękę.
W domu usiadłam i posegregowałam wszystkie papierzyska i zeszyty, żeby wiedzieć, co w ogóle mam. Dlatego teraz mogę powiedzieć śmiało:
Oddam materiały na pierwszy rok.
Tak, oddam. Pisałam już coś o kupowaniu cudzych notatek, które w ogóle nam mogą nie pasować. Ja chętnie podzielę się nimi za darmo. Po co mi coś, co zalega tylko na strychu i nigdy już do tego nie zajrzę, skoro może komuś pomóc? No właśnie. A co mam?
  • Zeszyt z notatkami z chemii, czyli opracowanie wszystkie zagadnienia na kolokwia
  • Wydrukowane materiały do ćwiczeń z chemii (są one dostępne na stronie internetowej, ale mogę pomóc wam oszczędzić papier i tusz :))
  • Zeszyt z notatkami z biofizyki
  • Notatki z biologii i biologii komórki (mnóstwo tego, trochę ręczne, trochę pisane na komputerze, jakieś pytania z egzaminów)
  • Opracowania mięśni z anatomii (tylko w formie elektronicznej)
  • Opracowane zagadnienia z BHP (innymi słowy - pytania na zaliczenie)
  • Notatki z ochrony środowiska (też jakieś ogólnodostępne z chomika, ale znowu - możecie zaoszczędzić na papierze)
  • Materiały na OWI
  • Zagadnienia z historii weterynarii
Udostępnię, oczywiście też za darmo:
  • "Anatomia porównawcza kręgowców" Szarski (pdf, przydatna na biologię)
  • "Bezkręgowce, podstawy morfologii funkcjonalnej, systematyki i filogenezy" Jura (pdf, również na biologię)
  • Dwie części atlasu Popesko (pdf)
  • "Biochemia zwierząt" Malinowska (pdf)
  • "Biofizyka" Jaroszyk
Sprzedam:
  •  "Zoologia" Dobrowolski, Klimaszewski Szelęgiewicz (czyli popularne "Trojaczki")
  • "Seminaria z cytofizjologii" Kawiak

piątek, 20 czerwca 2014

W poszukiwaniu wakacyjnego zajęcia

Jak wiadomo (albo i nie) największą dumą studenta weterynarii jest możliwość wolontariatu w lecznicy, klinice lub gabinecie weterynaryjnym. Moi znajomi zajmowali się tym już na pierwszym semestrze studiów, a niektórzy nawet w liceum. Ja chciałam poczekać z tym do wakacji, jako że miałam upatrzoną bardzo dobrą lecznicę w swoim rodzinnym mieście i od zawsze marzyło mi się, żeby tam pracować. Pierwsze podejście miałam jakoś w maju. Dowiedziałam się wtedy, że oni czegoś takiego nie praktykują, że mają już komplet pracowników, ale żeby zapytać bliżej wakacji. W międzyczasie obskoczyłam mniejsze gabinety, licząc, że może tam ktoś zechce mnie bez problemów, jednak wszyscy odsyłali mnie do tej lecznicy. Bo największa, największy ruch, największe szanse na nauczenie się czegoś... Ogólnie wszystko "naj". Tłumaczyłam, że tam zbyt chętni nie są, żebym kręciła im się pod nogami. Zawsze reakcją było zdziwienie.
Dziś miałam drugie podejście. Szef nie miał dla mnie czasu, więc dwadzieścia minut stałam na korytarzu, mijana przez innych pracowników. Moje zazdrosne spojrzenia na ich uniformy, plakietki i nitrylowe rękawiczki powinny wręcz palić. Ostatecznie szef się zlitował i zatrzymał się przy mnie w pół kroku, prosząc żeby było szybko. Było szybko! Oczywiście mnie nie pamiętał. Usłyszałam to, co wcześniej - że czegoś takiego nie robią, nie bardzo jest miejsce i tak dalej. Powiedziałam, że może któryś technik odejdzie na urlop. Nawet tydzień pracy by mnie satysfakcjonował. A jeśli boją się, że będę przeszkadzać, to mogę przychodzić w niedziele, kiedy jest mniejszy ruch. Cokolwiek! Szef kręcił głową, patrzył w ścianę i kazał mi przyjść pierwszego lipca. A on się w tym czasie zastanowił. Nie chciałam mówić, że już raz coś takiego słyszałam. Jednak teraz dostałam konkretną datę, zawsze to coś. Więc teraz skreślam dni do pierwszego lipca i zaciskam kciuki, żebym właśnie w ten dzień musiała kupować sobie błyskawicznie uniform medyczny.

czwartek, 19 czerwca 2014

Mniej ważne przedmioty na drugim semestrze lubelskiej weterynarii

Łacina

Angielski

Wychowanie fizyczne

Agronomia
Są to same wykłady, na których obecność jest nieobowiązkowa. Warto jednak mieć jakieś notatki. Zaliczenie jest testowe, jednak pytania są dość szczegółowe. Grupa Jaszczurki miała to szczęście, że zdawała jako ostatnia. Zdążyliśmy więc zebrać pośpieszny wywiad, przerobić pytania, które miały inne grupy, przez co prawie wszyscy zdaliśmy. Okazało się, że jest tylko jeden zestaw. W najgorszej sytuacji były więc grupy, które wchodziły jako pierwsze.

Historia weterynarii
Jaszczurka zjawiła się na wykładach tylko raz i obiecała sobie, że nigdy więcej. Nie tyle chodzi o treść przedmiotu (chociaż historia i ja nigdy się nie lubiłyśmy), co o sposób prowadzenia zajęć. Sami się przekonacie :) Zaliczenie jest testowe, zmienianych jest tylko kilka pytań.

Biostatystyka
Zmora studentów weterynarii. Na ćwiczeniach rozwiązuje się zadania ze statystyki przy pomocy Excela. Generalnie nikt nie wie, o co w tym chodzi, ale robi to, co mu każą. Na zaliczeniu dostaje się jedno zadanie i ma się pół godziny na rozwiązanie go. Można mieć notatki, ale wcale nie jest to wielką pomocą, bo zdarzają się zadania inaczej sformułowane, z innymi danymi, innymi oznaczeniami... Zmiany niewielkie, ale wystarczą, by wprowadzić w błąd studenta, który przedmiotu nie rozumie. A nie rozumie znaczna większość.

Bioetyka
Już na pierwszych wykładach może czekać was szok, ponieważ przedmiot prowadzi... ksiądz. Przedmiot teoretycznie świecki, jednak nawiązania do religii są na każdym kroku. Na wykładach sprawdzana jest obecność (wyczytywanie nazwiskami). Jeśli ktoś będzie miał komplet obecności, dostaje automatycznie 4.5 na zaliczeniu. Jeśli ktoś ma jedną/dwie nieobecności, ma przeczytać jeden rozdział z książki (tytuł będzie podany) i odpowiedzieć na pytania. Przy większej liczbie nieobecności, trzeba przeczytać całą książkę. W praktyce jednak wygląda to zupełnie inaczej. Czasami dostanie się pytanie z rozdziału, a czasami z wykładów, dlatego radzę sobie przypomnieć, o czym było mówione. Jeśli komuś odpowiedź nie pójdzie zbyt dobrze, może usłyszeć niezbyt miłe uwagi ze strony prowadzącego.

Ochrona własności intelektualnej
Rocznik Jaszczurki miał ten przedmiot z nowym prowadzącym. Obecność na wykładach nie jest obowiązkowa, ale zdecydowanie pomocna przy zaliczeniu. Nawet jeśli nie uda się być na liście (która robiona jest w takiej formie, że nie ma możliwości nikogo dopisać), warto chodzić na resztę wykładów, bo prowadzący dobrze kojarzy twarze. Jaszczurkę właśnie to uratowało, bo pytania na zaliczeniu niezbyt jej przypasowały.

Ważne przedmioty na drugim semestrze lubelskiej weterynarii

Anatomia

Histologia i embriologia

Biochemia
Przedmiot, na który uczęszczać mogą tylko wybrańcy, którzy zaliczyli chemię. Trwa dwa semestry. Ćwiczenia są raz w tygodniu po dwie i pół godziny, tak samo jak chemia. Nie ma jako takich wejściówek, więc nie trzeba aż tak się spinać. Jednak to, co robi się na ćwiczeniach jest bardziej skomplikowane, często trzeba ścigać się z czasem i łatwiej dostać jakąś karną pracę.
Kolokwia są trzy w semestrze i składają się z dwóch części - pisemnej, na której trzeba zaliczyć wzory z odpowiedniego tematu, i ustnej. Ustne zaliczenia z biochemii to zmora Jaszczurki, jeszcze żadnego nie udało zaliczyć jej się w pierwszym terminie. Wszystko bowiem zależy od tego, do którego z prowadzących traficie. Jaszczurka wielkiego szczęścia nie miała... Tydzień przed kolokwium jest wejściówka ze wzorów w formie dobrze znanej z chemii - wyświetlane na rzutniku pytania. Kto zaliczy wejściówkę (a nie jest to szczególnie łatwe, bo można mieć tylko jeden błąd) zwolniony jest z części pisemnej kolokwium.
Po pierwszym semestrze jest zaliczenie pracowni. My mierzyliśmy absorbancję. Tak naprawdę do tej pory Jaszczurka nie wie, na czym to wszystko miało polegać. Na szczęście zawsze można liczyć na pomoc kolegów.
Drobny update po zakończeniu przedmiotu: Naprawdę polecam Wam podręcznik Malinowskiej zamiast tej cegły autorstwa Bańkowskiego. W Malinowskiej wszystko opisane jest genialnie przejrzyście, mi tylko ta książka wystarczyła do zdania egzaminu w pierwszym terminie, więc uwierzcie, znajdziecie tam wszystko, czego na biochemię potrzeba... Choć czasami różne informacje są w różnych dziwnych miejscach :)

Biofizyka
Brzmi strasznie, prawda? Jaszczurka była przerażona, bo z fizyki w liceum zawsze była głąbem... A tu czekało ją miłe zaskoczenie.
Na pierwszych ćwiczeniach grupa dzielona jest na trzyosobowe zespoły. Na zajęcia każdy zespół ma przygotować się z innego tematu (np. napięcie powierzchniowe, prawo Ohma, wahadło matematyczne), napisać z niego wejściówkę i zrobić odpowiednie ćwiczenie. Dostaniecie zagadnienia, które trzeba opracować z każdego tematu, jeśli ktoś zrobi to rzetelnie, na pewno zda wejściówkę na dobrą ocenę. A starać się warto, bo jeśli ktoś ze wszystkich wejściówek będzie miał średnią co najmniej 4.5, będzie zwolniony z egzaminu. W praktyce jednak wystarczy średnia 4.0 i obecność na wszystkich wykładach. Koniec końców z mojej grupy egzamin pisały trzy osoby.
Prowadzący ćwiczenia są bardzo mili, chętnie pomagają w wykonaniu ćwiczeń, tłumaczą błędy, popełnione na wejściówkach, tak więc jest bardzo sympatycznie. W przyszłym roku może się coś zmienić, ponieważ główna osoba odpowiedzialna za przedmiot odchodzi na urlop macierzyński.

Ochrona środowiska
Zajęcia mogą być bardzo przyjemne lub średnio przyjemne, zależnie od tego, kto prowadzi ćwiczenia. Jaszczurka miała szczęście być w tej pierwszej grupie.
Ćwiczenia polegały na dyskutowaniu na zadany temat, wymianie poglądów, można było dowiedzieć się mnóstwa rzeczy w przyjaznej formie. Nie trzeba notować, bo prezentacje były udostępniane. Na semestr były dwa kolokwia, które nikomu nie przysporzyły większego stresu, bo można było pisać z sąsiadem. Ewentualnie sąsiadami :) Kto osiągnął z kolokwiów średnią 4.5 zwolniony był z egzaminu. W przypadku niższej średniej ratowały plusy za aktywność, uzyskane na ćwiczeniach. Dzień przed egzaminem, po dyskusji z innymi prowadzącymi, okazało się, że będą zwalniać od średniej 4.25, nawet jeśli ktoś nie miał ani jednego plusa. To właśnie uratowało Jaszczurkę.

Genetyka
Ćwiczenia polegają na rozwiązywaniu zadań. Później te same zadania są na kolokwiach, których jest trzy w semestrze. Zwolnień z egzaminu nie ma, ale pytania powtarzają się od kilku lat, a nawet gdy są jakieś nowe, można rozpracować je, posiadając jedynie wiedzę licealną. Ciężko cokolwiek więcej powiedzieć o tym przedmiocie. Jest jednym z najmniej problematycznych na całym kierunku :)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Jak nie dać się zwariować?

Gdy tylko zjawicie się na weterynarii, czy to w Lublinie czy w jakimkolwiek innym mieście, zaraz zostaniecie zasypani ofertami od ludzi ze starszych roczników, którzy będą chcieli sprzedać wszystko - książki, notatki, kości, co tylko przyjdzie im do głowy. Po pierwsze - spokojnie.

Książek najpierw poszukajcie w bibliotece. Po co kupować coś, co możemy mieć za darmo, a jest nam potrzebne tylko na jeden semestr? Jeśli chcecie mieć jakiś podręcznik na własność, rozważcie skserowanie go. Koszty są niższe, a komfort nauki nawet większy w porównaniu do oryginału.

Jeśli chodzi o notatki, to zastanówcie się, czy naprawdę będziecie w stanie zrozumieć, o co chodziło komuś, kto je sporządzał. W końcu każdy tworzy takie pomoce naukowe pod siebie, często operuje jakimiś skrótami, może coś pominąć i tak dalej. Sprawdzajcie też chomiki weterynaryjne, których jest kilka, żeby ktoś przypadkiem nie usiłował wcisnąć wam czegoś, co jest ogólnodostępne za darmo.

Kwestia kości... Na to zawsze jest szał na pierwszym roku, co starsi sprytnie wykorzystują, żądając jakichś absurdalnych cen. Najbardziej pożądane są czaszki końskie. Czy warto się w taką pomoc zaopatrzyć... Ciężko powiedzieć. Ja miałam czaszkę świni, którą wypreparowała dla mnie znajoma. Nie uważam, żebym wyrzuciła pieniądze w błoto, dobrze było mieć zawsze pod ręką taką świnkę i znaleźć na niej wszystkie interesujące elementy. Z drugiej strony jednak na zaliczeniu możecie dostać konia, krowę, świnię lub psa (baardzo sporadycznie owcę lub kozę), a kupowanie wszystkich tych czaszek i całej masy innych kości wykończyłoby was finansowo. I tak człowiek najwięcej się uczy na dyżurach w prosektorium (które mogę kiedyś szerzej opisać), które są organizowane przed zaliczeniem. Więc jeśli nie macie pieniędzy lub możliwości zakupu kości, wcale się nie martwcie i nie patrzcie na innych, którzy prześcigają się w ilości kupionych rzeczy. Osteologia jest do ogarnięcia i bez tego.
Uważajcie na oferty na allegro - w okolicach mojego zaliczenia z osteologii był sprzedawca, który wystawiał mnóstwo końskich czaszek, na aukcji było ich kilka(naście), a na zdjęciu jedna. Moja znajoma skorzystała z tej oferty i dostała jakąś źle wypreparowaną czaszkę, w której były jeszcze resztki mięsa i zadomowiły się robaki. Czekał ją więc długi bój z domestosem :)
Niskobudżetową opcją jest zakup świńskiego łba (bo tylko taki dostaniecie) w sklepie mięsnym i wypreparowanie go na własną rękę. Osobiście tego nie robiłam, ale znam ludzi, którzy się w to bawili (w końcu tak też powstała "moja" czaszka). Wbrew pozorom taka preparacja nie jest specjalnie trudna i nie wymaga szczególnej wiedzy anatomicznej, jedynie trochę chęci. Generalnie całość opiera się na gotowaniu. Można o tym poczytać na forach np. tu:
http://www.forum.biolog.pl/preparacja-czaszki-vt44408.htm.

środa, 11 czerwca 2014

Mniej ważne przedmioty na pierwszym semestrze lubelskiej weterynarii

Łacina
Jest co dwa tygodnie po półtorej godziny. Trwa dwa semestry. Zdecydowanie nie jest to przedmiot pasjonujący, ale atmosfera na zajęciach jest miła, więc da się wysiedzieć. Jeśli ktoś miał już łacinę w liceum może ubiegać się o zwolnienie z zajęć. Jest kilka wejściówek, a semestr kończy się dużym kolokwium. Trzeba też zaliczyć czytanie. Można mieć jedną nieobecność.

Angielski
Raz w tygodniu po półtorej godziny. Jeśli chodzi o grupy, to jest z tym różnie. Teoretycznie składając dokumenty na uczelnię, wybiera się poziom, na jakim chce się uczyć, w praktyce u nas można było robić dowolne roszady między grupami. Jeśli przez cały tok nauki języka (dwa lata) ma się średnią minimum 4.5 jest się zwolnionym z egzaminu końcowego. Jaszczurka jest na dobrej drodze ku temu :)

Wychowanie fizyczne
Raz w tygodniu po półtorej godziny. Trwa dwa semestry. Można być na sali lub basenie, studenci rozdzielani są losowo. Potem można się przepisać, nikt nie robi większych problemów, trzeba tylko pozałatwiać jakieś papierki, nigdy się tym nie interesowałam bliżej. Atmosfera i problematyczność (lub jej brak) zależy od prowadzącego. Mi akurat trafiła się świetna osoba, ale znam niezbyt miłe postacie. "Sala" w praktyce oznacza krążenie między różnymi pomieszczeniami: salą sportową, salą aerobową (czyli rowerki, bieżnie i ergometry wioślarskie), salą fitness i siłownią.

Psychologia/filozofia
Obowiązkowy przedmiot humanistyczny. Na szczęście trwa tylko semestr. Wyboru dokonuje się poprzez przyjście na pierwsze zajęcia i wpisanie się na listę. Jaszczurce oba przedmioty wydawały się ciekawe jak zeszłoroczny śnieg, ale zdecydowała się na psychologię, bo filozofia była w piątki po południu. Ostrzegam z góry: są problemy z zaliczeniem tego przedmiotu. Nie ma notatek, bo nikt ich nie robi, a prowadzący nie chce nic udostępnić, na zaliczeniu za każdą próbę ściągania jest zabierana kartka. W konsekwencji jest to loteria. Niektórym udaje się za pierwszym razem, ale terminów było chyba cztery, zanim wszyscy osiągnęli wymagany poziom wiedzy :P Z tego co wiem filozofię zaliczało się poprzez zrobienie referatu.

BHP
Bardzo przyjemny przedmiot w formie nieobowiązkowych wykładów, na których zjawia się tylko garstka osób. Są puszczane listy, jednak nie ma żadnych konsekwencji nawet jeśli nie znajdzie się na żadnej. Zaliczenie to tylko formalność, na moim roku zdali wszyscy. Pytania są znane.

Technologia informacyjna
Półtorej godziny ćwiczeń + wykłady. Jaszczurki łapka nigdy na wykładach nie postała, ale z tego co pamiętam, za obecności był jakiś plus do oceny. Zaliczenie zależy od prowadzącego, mi się bardzo podobało ("kto chce tróję, może wyjść").


I to wszystko. Jak widać, przedmiotów nie jest specjalnie dużo. Pierwszy semestr to dopiero rozgrzewka :) Generalnie według mnie jest odpowiednia gradacja stopnia trudności, tak że student nie przeżyje wielkiego szoku, a będzie powoli wdrażał się w weterynaryjny świat.
Podział, którego dokonałam, jest wyjątkowo nieprofesjonalny, ale sami przyznacie - filozofia z anatomią niewiele ma wspólnego.

Ważne przedmioty na pierwszym semestrze lubelskiej weterynarii

Update 2016: Pamiętajcie, że tak wyglądały te przedmioty w 2013 roku. Z tego co wiem, teraz sposób prowadzenia zajęć się pozmieniał, więc traktujcie tę notkę bardziej jako historię studiowania kilka lat temu :)

Anatomia
Trwa trzy semestry. Pierwotnie odbywała się dwa razy w tygodniu po półtorej godziny, później zmienili na trzy godziny raz w tygodniu, jak będzie w przyszłym roku - nie wiadomo.
Sale są dwie, stołów było osiem, zostało siedem, przyszły rok stoi pod wielkim znakiem zapytania. Niedawno zmarła najważniejsza osoba w zakładzie anatomii i teraz przeprowadzane są próby przywrócenia wszystkiego do normalności.
Jedno na pewno się nie zmieni - zaczyna się od kości. Zaliczenie osteologii jest pod koniec listopada. Ja swoje wspominam bardzo pozytywnie, ale to zależy od tego, do kogo się trafi. Po kościach są pierwsze zmagania ze skalpelem, ogólnie nazywane "mięśniami", gdzie preparuje się końskie nogi i łby tak, żeby odsłonić wszystkie najważniejsze mięśnie, naczynia, nerwy.
Ciężko mi napisać cokolwiek więcej, bo przyszły rok odnośnie tego przedmiotu jest zagadką.

Histologia i embriologia
Histologia prowadzona jest na ćwiczeniach, embriologia na wykładach. Właśnie ten przedmiot sprawia, że rzesze zaspanych studentów ściągają w poniedziałku na 7:30 do murów Coll Vetu, albowiem obecność na liście - która zazwyczaj jest jedna w semestrze, z obserwacji Jaszczurki wynika, że zawsze w okolicy ferii/świąt - skutkuje możliwością pisania zerówki z embriologii. Teraz to zapewne brzmi nijak i z pewnością nie tak poważnie, by zrywać się w poniedziałek bladym świtem z łóżka, ale uwierzcie - warto. Jeśli uda zaliczyć się embrio w przedterminie, potem w sesji letniej jest jedno zmartwienie z głowy. A egzamin z histologii to wystarczające zmartwienie.
Ćwiczenia z histologii są przyjemne, pracuje się na mikroskopach, omawia preparaty. Na szczęście nie trzeba ich własnoręcznie rysować, wszyscy muszą kupić sobie zeszycik (dość drogi, jak na takie maleństwo, ale potem okazuje się prawdziwym skarbem), w którym znajdują się rysunki wszystkich preparatów. Co trzy zajęcia jest kolokwium, które trwa jakieś piętnaście minut, pytań jest całkiem sporo, ale wszystkie są krótkiej odpowiedzi - często jest to jedno czy dwa słowa. Gdy noga się podwinie i ocena z kolokwium niestety nie jest tą upragnioną trójką, na następnych ćwiczeniach jest drugi termin. Jest on z reguły trudniejszy od pierwszego, bo wyświetlany jest na slajdach i często trzeba najpierw rozpoznać daną strukturę, żeby móc odpowiedzieć na pytanie... A nie jest to wcale takie proste. Gdy i drugi termin nie wyjdzie, trzeba umówić się z jednym z prowadzących na trzeci termin, który jest ustny. Nie znam osoby, która nie zaliczyłaby trzeciego terminu, więc nic się nie bójcie. Do kolokwiów najlepiej uczyć się z notatek, jeśli ktoś nie nadąża notować na ćwiczeniach, można skorzystać z tych wrzuconych na chomika (aishout). Są całkiem przyzwoite.
Tydzień przed sesją letnią jest egzamin praktyczny, który w tym roku polegał na rozpoznaniu jednego preparatu i odpowiedzi na związane z nim pytania, zadane przez egzaminatora. Jaszczurce spodobało się to do tego stopnia, że podchodziła do niego dwa razy :) Po egzaminie praktycznym jest teoretyczny, który składa się z trzech pytań z histologii i dwóch z embriologii. Trzeba pisać wszystko co się wie, im więcej tym lepiej, byle z sensem.

Biologia i biologia komórki
W poprzednich semestrach prowadzone na zasadzie pół semestru jedno, pół semestru drugie, mój rocznik miał jako pierwszy w jednym tygodniu biologię, w drugim biologię komórki, więc egzaminy z obu przedmiotów były w sesji zimowej.
Jedyną adrenaliną na tych zajęciach jest pytanie z systematyki na biologii. Dobra rada - jeśli będziecie u doktora G. (bo nie wiem, jak pytają inni) nauczcie się po prostu wszystkiego po łacinie, nie bawcie się w podziały, co należy do jakiej gromady i tak dalej. Takie rzeczy są dopiero, gdy zwleka się z poprawieniem systematyki do końca semestru, co akurat wiem z autopsji.
Dla Jaszczurki dodatkową adrenaliną był referat. To właśnie jest potrzebne, żeby zostać dopuszczonym do egzaminu z biologii - każdy stół musi przygotować referat na temat filogenezy danego układu np. pokarmowego. Podobno wszyscy dostają z tego zaliczenie. Wszyscy, oprócz grupy Jaszczurki :D Dlatego gościłam na dywaniku u pana doktora chyba trzy razy.
Biologia komórki, która jest z tym samym prowadzącym, nie jest szczególnie pasjonującym przedmiotem. Polega między innymi na oglądaniu elektronogramów. To takie czarno-białe obrazki, coś jak USG komórki, mówiąc językiem mocno niefachowym. Trzeba je zaliczyć przed egzaminem (czyli po prostu rozpoznać, co wyświetlane jest na slajdzie), ale nie było jakoś specjalnie trudno. Egzamin też jest całkiem przystępny, bo to test jednokrotnego wyboru. Z biologii komórki mój rocznik pierwszy razy miał układane nowe pytania (czyli nie było testów z zeszłego roku, szok i bieda), ale wystarczyło przerobić uczciwie zagadnienia, podane na stronie internetowej, żeby spokojnie zdać.

Chemia
Jeden z postrachów na pierwszym semestrze. Jaszczurka osłuchała się tyle strasznych słów na temat chemii, że na pierwsze ćwiczenia przyszła przerażona, wykuta na blachę i przygotowana na najgorsze. Okazało się, że nikt jej nie zjadł ani nawet nie nadgryzł.
Na każdych ćwiczeniach jest wejściówka, na której jest do zdobycia 10 punktów. O ile dobrze pamiętam, wejściówek jest siedem, a żeby nie pisać rozbójnika trzeba zdobyć 40 punktów. Na początku wszyscy byli bardzo spięci, bojąc się ściągnąć na siebie gniew prowadzących, pod koniec semestru można było czasem zerknąć na kartkę kolegi ;) Materiały do wejściówek są umieszczone w internecie.
Na ćwiczeniach robi się doświadczenia, których opisy można znaleźć na stronie internetowej zakładu. Problemy Jaszczurka miała tylko z miareczkowaniem, którego wynik praktycznie zmyśliła i... zaliczyła! Przy niektórych ćwiczeniach błędny wynik często skutkuje karnym referatem, ale nie martwcie się na zapas.
Przedmiot kończy się przed końcem semestru, egzamin (testowy, pytania się powtarzają) jest przed sesją, wcześniej biednych studentów czeka zaliczenie pracowni, co może być całkiem przyjemne - mojemu rocznikowi trafiło się wykrywanie cukrów. Wszystko będzie znośne, byle nie byłoby to miareczkowaniem. Jeśli nie mieliście do czynienia z tą szatańską czynnością - cieszcie się!

Na ćwiczeniach ze wszystkich powyższych przedmiotów, trzeba mieć fartuch. Brak fartucha najczęściej skutkuje wyproszeniem z zajęć.




Witamy się!

Jaszczurka jest szczęśliwą studentką medycyny weterynaryjnej. Jak dorośnie, będzie lekarzem weterynarii, w skrócie - choć niezbyt ładnym i poprawnym - weterynarzem.

Dlaczego blog?
Bo wszystkie odkopane blogi o lubelskiej wecie są już dawno nieaktualizowane.
Bo nadchodzi sesja i trzeba się czymś zająć.
Bo Jaszczurce się to zawsze marzyło.