poniedziałek, 5 grudnia 2016

Mleczna kraina

W ramach higieny mleka uczelnia zafundowała nam już drugą w tym roku akademickim wycieczkę - tym razem do mleczarni.

Odwiedza się różne mleczarnie - w Rykach, Radzyniu, Krasnymstawie czy Bychawie - zależnie od tego, która może przyjąć studentów w danym terminie. Tak więc możecie trafić do wielkiego zakładu lub małej spółdzielni. Każda z opcji ma swoje zalety.

Tym razem trzeba wyposażyć się w fizelinowe czepki (na pewno zostaną po wycieczce do rzeźni), fizelinowe białe fartuchy (niektórzy prowadzący wymagają tylko zwykłego fartucha laboratoryjnego, niektórzy tylko fizeliny, a jeszcze inni chcą widzieć studenta w obu tych warstwach - dla świętego spokoju najlepiej założyć) i sięgające kolan foliowe ochraniacze na buty. Oczywiście cały sprzęt fundowany z własnej kieszeni. Chociaż podobno są mleczarnie, w których dają przynajmniej folię na buty. Cóż, moje oczy takich cudów nie widziały.

Jeśli chodzi o same zajęcia, to tym razem nie musimy nic robić - wystarczy słuchać i się przyglądać. Jesteśmy oprowadzani po różnych częściach zakładu mleczarskiego, można przyglądać się nalewaniu mleka do opakowań, wyciskaniu sera, kostkowaniu masła i innym przyjemnościom. Nie jest to szczególnie pasjonujące, ale w sumie warto wiedzieć takie rzeczy. Prowadzący nie pytają - przynajmniej tak mi się wydaje. Zwiedzanie całości zajęło nam ponad dwie godziny.

Mleczarnie z reguły przygotowują jakieś "materiały promocyjne" dla studentów - zazwyczaj to, z czego słynie zakład. My najedliśmy się sera i krówek, popiliśmy to wszystko maślanką z kefirem... Po czym po wyjściu od razu skierowaliśmy swoje kroki do sklepu firmowego, by zabrać do domu pamiątki.

Chyba nic więcej na ten temat nie da się powiedzieć. Zawsze lepsze to niż ćwiczenia w sali - szkoda tylko, że nasz wyjazd wypadł w dzień wolny od zajęć :D



Dzięki wielkie za pięćdziesiąt tysięcy wyświetleń! Wolę chyba nie sprawdzać, ilu to unikalnych użytkowników :) Tak czy siak - miło mi się dla Was pisze.
Do usłyszenia!

2 komentarze: