Trzeci semestr polega w głównej mierze na zwykłym siedzeniu i oglądaniu prezentacji. Raz na ćwiczeniach były psy, po jednym na każdy stół, a dwa razy egzenteracja (w naszym przypadku z krową nie wyszło, może dostanie ją przyszły rok).
O egzaminie mogę dopowiedzieć tyle, że jest trudny i bardzo szczegółowy. Pytania są głównie z Koniga, łącznie z jakimiś dziwnymi ciekawostkami (typu myszy stawowych), których nie ma w żadnym innym podręczniku. Jak wiadomo, nie każdy może sobie pozwolić na posiadanie tej wielkiej biblii anatomicznej, wiec na pocieszenie mogę powiedzieć, że mi udało się zdać egzamin, nie zaglądając do tej książki. Da się? Da się! Miałam zrobione dobre notatki z Krysiaka i Chomiaka, z których ogarnęłam splanchno, kości przygotowałam z Lutnickiego i słynnego krążącego skryptu, a z mięśni nauczyłam się tylko ich położenia na kończynach i wybrałam różne smaczki, istotne więzadła i temu podobne rzeczy. System całkiem dobry, bo z przyczepów trafiło się może jedno pytanie.
Jeśli ktoś nie zda egzaminu, powtarza tylko trzeci semestr.
Biochemia
O egzaminie pisałam już w notce posesyjnej. Raczej nie mam nic więcej do dodania.
Fizjologia
Jeden z niewielu przedmiotów, gdzie na ćwiczeniach naprawdę coś się dzieje. Potrafią być one świetną zabawą, jeśli trafi się na przyjaznych prowadzących :) Na naprawdę fajne doświadczenia (EKG, odruch nurkowania itd.) trzeba zaczekać do czwartego semestru, ale na trzecim też się coś dzieje - choćby badanie odruchów na odciętej szczurzej nodze.
Każde zajęcia zaczynają się od wejściówki, która wyświetlana jest na rzutniku. Liczba pytań i czas przewidziany na każde zadanie jest zależny od prowadzącego (dlatego może być to 10 pytań i 15 sekund lub 15 pytań i 20 sekund). Z wejściówki zbiera się punkto-oceny. Przykładowo dostajesz trójkę, więc masz trzy punkty. Kiedy jednak dostajesz dwójkę, dostajesz zero punktów. W semestrze należy zebrać bodajże 30 punktów, czyli wychodzi po trzy punkty za zajęcia. Oczywiście zdarza się dostać zera i jest to do nadrobienia - trzeba napisać inne wejściówki na coś więcej niż to minimalne trzy. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że z dwóch zer jeszcze można się wygrzebać, ale z trzema jest już znacznie gorzej.
Osoby, które nie zebrały minimalnej ilości punków z wejściówek, pod koniec semestru muszą pisać rozbójnika. Całkiem sporo osób na roku nie przeszło na dalszy etap fizjologicznej edukacji właśnie przez punktowy deficyt, więc sami rozumiecie, że lepiej uczyć się na bieżąco.
Co do materiałów, to mi wystarcza Krzymowski i notatki z wykładów, ale znajomi sięgają też po Konturka i Ganonga.
Chów i hodowla + technologie w produkcji zwierzęcej
Teoretycznie są to dwa różne przedmioty, praktycznie nie ma żadnej różnicy. Początek jest naprawdę bardzo dobry. Przychodzi pan od krów, który jest przesympatyczny. Z tego działu jest kolokwium, które najwyraźniej wszyscy zdają, bo potem nic o nim nie słychać. Potem zjawia się pan od koni, który w sumie był podobny do swojego poprzednika. Na technologiach dwa czy trzy ćwiczenia prowadzone są przez panią od świń. Mamy wtedy być zajęci w parach projektowaniem własnej świniarni, ale tak naprawdę każdy zrobił to dzień przed terminem oddania projektu. Nie ma problemów z zaliczeniem. Niestety po koniach, krowach i świniach tematy zdają się jakby wyczerpywać. Na ćwiczeniach pojawia się profesor, który prowadzi też wykłady i cóż... Zajęcia nie należą do szczególnie porywających. Sami zobaczycie dlaczego. Niestety nie ma żadnych ćwiczeń ze zwierzętami, a wiem, że na przykład we Wrocławiu tak właśnie jest. Zazdroszczę szczerze.
Egzamin jest całkiem przystępny, pytania się powtarzają. Nie zdają może dwie osoby na grupę.
Paszoznawstwo
Przedmiot dla mnie okrutnie nudny, ale przyznaję uczciwie, że dobrze prowadzony. Na ćwiczeniach oprócz teorii było też rozpoznawanie pasz i ocenianie jakości siana.
Pytania na egzaminie powtarzają się co roku, co nie znaczy, że dużo osób zdaje pierwszy termin :)
Ekonomika
Na zajęcia te składają się same wykłady, które odbyły się w liczbie trzech trzygodzinnych spotkań. Oczywiście były listy, ale i tak nic one nie dawały. Zaliczenia nie zdało całkiem sporo osób. Pytania powtarzają się mniej więcej w połowie.
Fakultety
Należy wybrać dwa z poniższego zestawu
- Anatomia chirurgiczna małych zwierząt - chyba najciekawszy przedmiot z fakultetów. Ciekawie prowadzony, w dodatku na zajęciach są zwierzęce zwłoki, które studenci mogą preparować.
- Behawioryzm
- Anatomia i fizjologia ptaków - polecam, jeśli kogoś interesują ptasiory, choćby dlatego, że na ostatnich zajęciach jest sekcja zwłok. Nam akurat trafiły się dwie sowy, więc szczęście było ogromne :) Na zwykłej anatomii są jedne zajęcia poświęcone ptakom, ale sami rozumiecie, że to trochę mało.
- Fizjologia kliniczna - przedmiot, na którym omawiane są tylko takie fizjologiczne smaczki jak przyczyny i skutki otyłości, regulacja cyklu rujowego, alergie... Można wynieść bardzo dużo interesujących informacji
- Biologia molekularna
- Pierwsza pomoc - zajęcia są w soboty, ale kończą się bardzo szybko - chyba po dwóch spotkaniach. Chyba nie można na nie narzekać.
Gdybyście mieli jakieś pytania, niezmiennie służę pomocą :)
Właśnie przeczytałam Twoje wpisy na blogu i jeżeli dalej wahasz się nad Wrocławiem, to szczerze nie polecam... Wcale nie jest tak różowo jak piszesz, nie uczą nas praktyki, cały czas tylko teoria, a zajęcia z żywymi zwierzętami...no cóż, pozostawiają wiele do życzenia- na chowie byliśmy raz oglądać krowy i raz kurczaki i bardziej była to wycieczka krajoznawcza po Wrocławiu niż ćwiczenia :P Topy u nas to też jakaś parodia xD ciągle ich nie ma, raz przyszliśmy, sprawdzili obecność i odesłali nas do domu. Ciąg dalszy absurdów: zajęcia z osłuchiwania i badania odruchów psa odbyły się na... polanie xD gdyż aktualnie prosektorium jest w remoncie (UWAGA! od lipca zeszłego roku) i trwały aż całe 30 min <3, zajęcia z koniem: zostaliśmy przywitani słowami: ,, Proszę państwa, oto koń. Dzisiaj będziemy oglądać konia". Na kołach z tego przedmiotu są pytania z zakresu chirurgii, np. ile o wartość kąta Norberga u zdrowego psa bez dysplazji stawów biodrowych xD
OdpowiedzUsuńNie wpspomnę też o biochemii... Seminaria o 20 w piątki, a poźniej jeszcze koło <3 Na szczęscie to już mam za sobą....
Także, dobrze radzę, nie myśl więcej o przenosinach ;)
ps. Macie przerąbaną fizjologie. Współczuję, u nas zdanie tego przedmiotu to tylko formalność.
Moje myślenie o przenosinach to było takie czyste gdybanie... Nie byłabym w stanie tego zrobić ze względów rodzinnych.
UsuńPrzyznam, że po wszystkich superlatywach o Wrocławiu, których się nasłuchałam, Twój komentarz mnie trochę zaskoczył, ale w sumie to trochę pocieszające, że nie tylko u nas jest jak jest. Co nie zmienia faktu, że przynajmniej zobaczyliście zwierzęta, co nam będzie dane dopiero w przyszłym roku.
O wrocławskiej biochemii krążą legendy, widzę, że jednak jest w nich ziarnko prawdy :)
Dzięki za komentarz, zawsze warto zweryfikować swoje wyobrażenia.
Cieszę się, że pomogłam zweryfikować wyobrażenie o wrocławskim UP. Niestety takie absurdy są na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńTeż mam ten dylemat, ze względów rodzinnych nie jestem w stanie się przenieść, ale marzy mi się Olsztyn.
A z biochemią to też nie do końca prawda.Może kiedyś było strasznie. Jest jedna prowadząca, która robi pogrom na ćw, u reszty jest naprawde łatwo zaliczyć. Egzamin był banalny, moim zdaniem jeden z łatwiejszych na tych studiach jak do tej pory ;)
Życzę dużoooo powodzenia w sesji letniej ;)