sobota, 27 czerwca 2015

Mistrz sesji

Tytuł ten przylgnął do mnie po pierwszym tygodniu egzaminów, gdy okazało się, że nie udało mi się zdać w pierwszym terminie... niczego. Takiego pecha jeszcze nie miałam w swoim krótkim życiu. Minął już i drugi tydzień, a ja zdaną mam tylko anatomię topograficzną. Egzamin był trudny, trudniejszy niż w zeszłym roku, a na trzeci termin zostało ponad pięćdziesięciu osób. Dlatego pal sześć inne przedmioty - topy zdane, można świętować.

Drugi termin z immunologii jest we wrześniu. To ogólnie zabawna sprawa, bo poprawka była ustalona od paru tygodni, ale pisząc egzamin dowiedzieliśmy się, że zakład nie zdąży sprawdzić tych prac i że my w ogóle o tym nie pomyśleliśmy. Na wszystkich twarzach odmalowało się jednoznaczne WTF?!. ale cóż było zrobić...

Co do fizjologii, to w sumie niewiele osób oblało pierwszy termin - około pięćdziesięciu. Egzamin to 120 pytań wyświetlanych na rzutniku z bodajże czterdziestoma sekundami na pytanie. Natomiast drugi termin zaskoczył nas bardzo, ponieważ dostaliśmy pytania do ręki, było ich 140, czasu też odpowiednio mniej. Mamy pewną teorię, dlaczego tak się stało, ale lepiej nie będę się nią dzielić publicznie. Wyników jeszcze nie znam, ale powiedzmy, że nie jestem optymistycznie nastawiona. 

Tak więc w sesji niby tylko trzy egzaminy, a wcale jakoś tak łatwo i przyjemnie nie było, wbrew zapewnieniom starszych kolegów. Powinnam dodać ten wpis już po wszystkim, bo gdybym zdała fizjologię, to nie wyszłabym tutaj na takiego głąba, ale jutro wyjeżdżam na praktyki. Dwa tygodnie, stado koni i w tym wszystkim ja. Metr sześćdziesiąt czystego nieogarnięcia. To nie wróży nic dobrego... Ale przynajmniej pachnie przygodą :)

1 komentarz:

  1. We Wro mamy teraz 6 egzaminów ;/ nie wiem czy znajdzie się ktoś, kto upora się ze wszystkimi za pierwszym razem, także łączę się w bólu....
    Gdzie wybierasz się na praktyki???

    OdpowiedzUsuń