piątek, 26 stycznia 2018

Gdzie kupię yorka tak za 300 złotych? #2

Pamiętacie, jak w poprzednim poście o tym samym tytule pisałam Wam, że bezrozumne rozmnażanie zadbanych zwierząt to też jest pseudohodowla? Chciałabym teraz trochę dopowiedzieć do tamtej historii.

Mam koleżankę. Wykształconą. Inżynier jednego kierunku, magister drugiego. Nie, żeby było to szczególnie istotne, ale po ludziach z dyplomami wyższych uczelni czasami oczekuje się używania mózgu. Wiedziałam od dawna, że ma sukę yorka. A raczej "yorka", bo pies kupiony od kogoś tam ze wsi według mnie nigdy koło yorkshire terriera nawet nie stał. Okazało się, że wraz z rodziną wpadła na pomysł, by ją "dopuścić". Dlaczego? Bo wszyscy krewni i znajomi królika namawiali, że oni by wzięli szczeniaczki, że takie piękne itede itepe. Poza tym no w końcu by wypadało, żeby suka chociaż raz miała szczeniaki (to swoją drogą jeden z mitów, który wkurza mnie tak bardzo, że mam ochotę rzucić w rozmówcę czymś ciężkim). 

Dopuścili. Do kogo - nie wiem. Pewnie też do jakiegoś wiejskiego championa. W ciąży? No chyba. Nikt nie zatroszczył się, by zabrać na USG. Gdy pies przybrał rozmiar małej beczki stało się jasne, że w ciąży. Nikt jednak nie zatroszczył się, by jakoś ustalić termin porodu, przygotować kojec porodowy, więc nikt też nie miał suni specjalnie na oku. Urodziła niespodziewanie, tam gdzie zazwyczaj spała - w kotłowni. Gdy rano przyszli ją wypuścić, trzy szczeniaki już nie żyły. Okutane były w jakieś szmaty, na których zazwyczaj spała sunia. Pewnie się udusiły. 

Żywe zostały dwa pseudoyorki. Miały iść do krewnych i znajomych królika, pamiętacie? No, ale jak już się urodziły, to wszyscy stracili zapał. Jednak nie, bo mam małe dzieci, bo za dużo zachodu, bo przecież prababcia ma alergię... Klasycznie. Co więc zrobić? No oczywiście sprzedać. Przypomniałam, że handel psami i kotami poza zarejestrowanymi hodowlami jest nielegalny. Ale oczywiście spotkałam się z oburzeniem, bo jak za darmo oddać, jak to zadbane yorki. 

W kwestii zadbania... Szczeniaki pięciotygodniowe. Nieodrobaczane. Zwróciłam uwagę, że by już wypadało. Zdziwienie. No jak to takie małe. Jak tu tą "wielką tabletkę z zoologicznego" im podać? Chociaż już swędziały mnie ręce i na końcu języka miałam brzydkie słowo, tłumaczyłam cierpliwie, żeby zabrać do lek weta, a on ustali terminy odrobaczania i szczepienia i powie w ogóle jak dbać o te szczenięta. Nie wydaje mi się, bym ją przekonała. Później okazało się jeszcze, że rodzina ochoczo dokarmia je mlekiem krowim, bo te karmy dla szczeniąt to takie drogie... A w ogóle jeden szczeniak ma katar i oczy mu ropieją. Zabrać do lekarza? Nieeee... Nagrać milion filmików jak kicha? Pewnie! Nie udało mi się zachować spokoju.

Piszę to wszystko ku przestrodze. Właśnie takie szczenię może do Was trafić, gdy kupujecie yorka od "normalnej rodziny", która "tak tylko dopuściła sukę". Nieodrobaczone, niezaszczepione, karmione czymkolwiek, które lek weta nie widziało na oczy. Ale matka przecież zadbana i szczęśliwa.
Ludziom wydaje się, że rozmnażanie zwierząt to żadna filozofia, że skoro suka żyje i ma się dobrze, to przecież małe też sobie poradzą.
A i jakby ktoś się zastanawiał - usłyszałam, że tylko się bezpodstawnie czepiam.

4 komentarze:

  1. Popatrz na to ze strony praktycznej. Niekontrolowana hodowla prowadzi do wad rozwojowych. Wady prowadzą do schorzeń. Schorzenia prowadzą do weterynarza. If you know what I mean. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewam się po kimś, kto kupił psa za dwie stówki, bo "jestem taki hehe sprytny, a hodowle to tylko piniendze zdzierają z człowieka", że zostawi mi przyzwoite pieniądze w gabinecie :D

      Usuń
  2. Generalizowanie. Moja ciocia swoją sunię dopuściła- kontrola lek weta co tydzień,psina na witaminach, co wizytę USG, pod koniec terminu stale pod telefonem z panią doktor, która dokładnie wyjaśniła co zrobić podczas porodu i jak zająć się malcami. Ciocia wszystkim znalazła dom, jednego zostawia sobie i wiedziała, że jakby się nikt nie znalazł to będzie musiała je zostawić w domu, bo przdcież krzywdy nie zrobi.
    Wszystkie cztery zdrowe, przestrzegane terminy od pani doktor, która ma nad nimi stałą kontrolę. Nie można w żadnym razie powiedzieć, że zaniedbane. Twoja koleżanka fakt faktem, wyjątkowo nieodpowiedzialny człowiekiek, mnie już przeraża samo trzymanie psa w kotłowni, tacy ludzie nie powinni mieć zwierząt, a co dopiero brać się za ich rozmnażanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że to nie jest generalizowanie. To nie jest odosobniony przypadek, tak wygląda rozmnażanie większości pseudorasowych psów. To Twoja ciocia była wyjątkiem.
      Tak czy siak ja ze swojej strony temat wyczerpałam (choć może życie dopisze nowe rozdziały) - rozmnażanie psów "w typie" rasy i bez posiadania hodowli nigdy nie będzie działaniem rozsądnym.

      Usuń